Łącznie po tych sześciu godzinach pojechałem na drugi wykład, który od samego początku mi się spodobał. Spoko pani profesor, która słucha standardy jazzowe, led zeppelin i różne takie fajne, stare kawałki. Od razu czuć, że ktoś interesuje się muzyką. Pani 60 lat chodzi na koncerty <3 Pani wywróżyła mi nieświadomie karierę piosenkarza - nie wiedząc o tym, że śpiewam i stwierdziła, że mam adhd :P. Ogólnie "zakumplowaliśmy się" - przekonałem się, że są nauczyciele- ludzie :) Potem musiałem szybko lecieć do drugiej szkoły, ale tutaj taki wałek, że korek, nawet na torach tramwajowych. Takiego to jeszcze nigdy w Warszawie nie widziałem. Stwierdziłem, że ruszę pieszo i tak przeszedłem właśnie koło 5 km, po drodze zahaczywszy o subwayaa :) Co się okazało? Ja zdążyłem zjeść na miejscu, a tramwaj poruszył się tylko 10 m. I tak ogólnie zamiast trafić do szkoły na 17 to byłem o 18. Ale dzięki moim szkolnym, najlepszym (i nie ma takich słów, żeby opisać) przyjaciołom udało zrobić się szybko ćwiczenia, zaliczyłem test (czwóreczka:) i wybraliśmy się na czekoladę na Nowy Świat.
Na koniec dnia pojechałem kupić warzywka i owoce (dietetyk) -to było chwilę przed 22. Odwiedziłem szybko babcię i wróciłem do domu konstruować "wystawkę" z warzyw i owoców w domu, która na zdjęciu poniżej :). A teraz piszę w nocy, jest dokładnie 1:20. To kolejny dobrze wykorzystany dzień. Oby tak dalej. Cheers! :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz